no to GO! czyli główna

wtorek, 9 lipca 2013

MUFE Aqua Smoky Lash..

.. czyli jak mieć idealne rzęsy nawet pod wodospadem Niagara ;)


Tak,tak! Dałam się porwać szaleństwu wyprzedaży i przy okazji upolowałam Aqua Lash od Make Up For Ever. Przyznam, że już od dłuższego czasu szukałam czegoś, co pozwoliłoby mi na delikatne podkreślenie oczu podczas wakacyjnego wypoczynku, bez obaw o wodę pot czy łzy ;).

Lato jest okresem gdy staram się jak najmniej katować swoją cerę makijażem. Żar lejący się z nieba nie sprzyja mocnemu podkreślaniu oczu, tapeta jako całokształt niedopuszczalna jest niezależnie od pogody, jednak nie ma rady - posiadaczki cery takiej jak moja - odbiegającej znacznie od ideału - zapewne mają ten sam dylemat. Jak wyglądać naturalnie i świeżo a jednocześnie podreperować nieznacznie swoje oblicze (oraz przy okazji - swoje EGO;))

Moim sposobem na letni look jest krem bb - oczywiście azjatycki, róż, rozświetlacz i ładnie pomalowane rzęsy. Tak oto dotarłam do momentu, w którym Aqua Lash stał się moim najlepszym przyjacielem na wakacyjne wojaże.

Jest to produkt wodoodporny, ale na prawdę ekstermalnie wodoodporny. Testowałam go pod prysznicem, i na prawdę trzyma się dzielnie, demakijaż jest również nie lada wyzwaniem. Szczoteczka bardzo fajnie rozdziela rzęsy i wydłuża, troszkę pogrubia. Jedna uwaga: trzeba go umiejętnie nakładać bo bardzo łatwo szczoteczką odcisnąć sobie nad rzęsami alfabet Morse`a ;)


Polecam go w 100%, przede wszystkim dlatego, że niewiele jest tuszów do rzęs na prawdę odpornych na wodę, nadających się żeby po ich nałożeniu pływać czy zalać się łzami niczym bóbr. Nie równa się jemu żaden drogeryjny, pseudo-wodoodporny, fundujący nam w kontakcie z wodą look pandy. Za standardową pojemność w regularnej cenie płacimy 109, co jest wg mnie w miarę do przeżycia w stosunku do jakości, w promocji cena: marzenie - 54,9 ;)

Poniżej swatche:

efekt przed

Aqua Smoky Lash

Aqua Smoky Lash



Bio-essence 10in1 Bio Platinum BB Cream

 Kremy BB w ostatnim czasie stały się niczym święty Graal dla Europejek. Od dawna znane w Azji podbijają nasz rynek jednocześnie niejednej kradnąc serca. Przyznaję, ten krem skradł moje serce całkowicie.


Moja przygoda z kremami BB zaczęła się, jak pewnie u większości Polek, za sprawą kremu BB Garnier. Jego recenzję przedstawię w następnym poście, tutaj jednak skupię się na absolutnym No 1 - przynajmniej dla mnie.

Bio-essence jest po prostu kwintesencją tego, co BB krem powinien prezentować i dla jakiego powodu w ogóle został stworzony. Fanki "no-make up" make up z pewnością wiedzą what I mean ;)

Efekt jaki daje ten krem jest po prostu bajeczny! Cudowna lekkość, doskonała naturalność i niesamowity glow. Twarz promienieje świeżością a jednocześnie jest wspaniale naturalna, jednym słowem - marzenie.

Skład jak na prawdziwe azjatyckie BB kremy jest długi niczym kolej transsyberyjska, godna zauważenia jest tu duża ilość ekstraktów roślinnych i mica ( odpowiadająca za rozświetlające działanie produktu), niestety jest trochę parabenów, co dla wrażliwców może być odstraszające. Niemniej mnie parabeny aż tak nie odstraszają, nie jestem też do końca przekonana o absolutnej wyższości kosmetyków typu BIO, z wielu powodów, chociaż ta kwestia nadaje sie na osobny post.

Wracając do meritum-co my tu mamy? SPF 25- średnia ochrona, chociaż i tak najwyższa jaką spotkałam w tego typu kosmetykach. Niemniej filtrami nie ma się co podniecać- realną ochronę uzyskuje się nakładając kosmetyk średnio co 2 godziny, co w przypadku kolorówki jest istną mission impossible. No ale, filtr jest, psychologia działa, jest super:) Krem ma strukturę dość lejąca, jednak nakłada się najlepiej na krem, sam na skórze rozprowadza się trochę trudniej. Kolor jest tylko jeden, prawdziwy alabaster niemniej nie należę do totalnie bladolicych kobiet a dopasowuje się świetnie do mojej cery. Jest to zresztą jedna z najważniejszych cech odróżniających prawdziwe kremy BB od kremów tonujących- pomimo zazwyczaj jednego odcienia doskonale dopasowują się do naturalnego koloru skóry. Stąd też ich mega naturalny wygląd.

Producent obiecuje również oszałamiający efekt nawilżający, powiem szczerze- nieodczuwalny specjalnie w moim przypadku (posiadam cerę raczej normalną), oraz niesamowitą trwałość. Tu przyznam rację- trzyma się na posterunku niczym żołnierz Marines spokojnie 8-10 godzin, po utrwaleniu pudrem sypkim nie wymaga w zasadzie poprawek, ewentualnie użycia bibułki matujacej w ciągu dnia.

Krycie na prawdę przyzwoite, jak na tego typu produkt wręcz solidne, spokojnie radzi sobie z drobnymi przebarwieniami więc jeśli nie masz na twarzy kraterów wielkości archipelagu Hawaje spokojnie wyrównasz nim koloryt. Niestety ja jestem posiadaczką kilku ogromnych (przynajmniej w moim odczuciu-znów ta psychologia;)) przebarwień,więc jestem zmuszona posiłkować się dodatkowo korektorem. Nie podkreśla suchych skórek.

Pojemność 30ml, cena ok.150zł (ale duża wydajność!), wiem że można zamówić próbki w granicach 6-10zł więc nie zrażajcie się, że dostępny jest tylko on-line.

Poniżej wrzucam swatch oraz efekt before i after na mej nieskazitelnej ;) cerze.

jeszcze przed - ach fatalnie, wstyd na maxa..
z kremem bio-essence - widzicie tą różnicę?:)
wiadomo że przy mojej cerze mimo wszystko przydałaby się jeszcze kropla korektora.. kilka kropel ;) chciałam jednak żebyście zobaczyli efekt jaki daje sam krem, nie jest to krycie na miarę podkładu - wiadomo - ale wg mnie efekt na prawdę jest świetny!



niedziela, 7 lipca 2013

VICHY Idealia BB Creme

OK, dziś bierzemy na tapetę kolejny krem BB - tym razem marka apteczna, VICHY.


Powiem szczerze, podchodzę do tego produktu z dużą dozą rezerwy. Why? Po pierwsze - marka apteczna - SRSLY?? Czy nie powinna to być raczej pielęgnacja, do tego akurat VICHY - marka o szerszym spektrum opinii niż zakres działania antybiotyków beta-laktamowych, przedmiot nienawiści i uwielbienia, kontrowersyjna bardziej niż wpisy Palikota na blogu.

Najpierw dane techniczne pojazdu: SPF 25, dwa kolory: jasna lub ciemna karnacja, poj.40ml. Producent obiecuje: rozświetla, wyrównuje koloryt, nawilża, wygładza zmarszczki, redukuje przebrawienia, ochrona UVA/UVB. Cud miód i orzeszki.

Dobra, na temat ochrony UV pisałam ostatnio, nie ma się co rozwodzić, jest to taka marchewka dla konia, ale nie neguję jej obecności całkowicie, w końcu coś na pewno chroni, a lepiej niech ten filtr będzie niż gdyby nie.

Rozświetlenie- ooo tak! Aż nadto rozświetlenia. Hmm, trudno ocenić.  Po naniesieniu odrobinę nie robi w zasadzie nic, po drugiej warstwie widać delikatną poświatę, nie jest to nachalne, ale też nie jest to glow jak w przypadku bio-essence. 

Jeśli chodzi o wyrównanie kolorytu - aa, nieładnie kłamać. Posiadam pełną gramaturę odcienia jasnego i kilka próbek produktu dla ciemnej karnacji. Kolor jasny co prawda się nie odznacza, ale krycie znikome, czuję się jakbym nałożyła lekko rozświetlającą bazę pod makijaż lub zwyczajny krem. Odcień ciemny na dłoni po intensywnym roztarciu co prawda się dopasował,ale na twarzy niestety niekoniecznie. Przy mojej nieopalonej twarzy wygląda jak ciut za ciemny podkład, ale oczywiście krycie żadne więc efekt trudno porównać do czegokolwiek znajomego. Kremy podkreślają bezlitośnie suche skórki i wszelkiego rodzaju niedoskonałości, istny kosmetyczny paradoks. 

Jedyny plus jaki mogę wystawić temu produktowi to piękny zapach, jak w całej serii Idealia - coś jak egzotyczna zielona herbata, oraz efekt nawilżający - jest wyczuwalny bardziej niż w przypadku kremu bio-essence. Trwałość pozostawia wiele do życzenia - nie testowałam go jeszcze w trakcie upałów, ale nie obiecuję sobie wiele - w obecnej temperaturze średnioletnich 15 stopni wytrzymuje może 3-4 godziny, potem niemiłosiernie błyszczy i jeszcze bardziej podkreśla niedoskonałości. Podejrzewam że w wyższej temperaturze spłynie w postaci nieestetycznych plam..

Podsumowanie: krem BB Idealia - wait, wait, jaki krem BB. Jest to raczej krem tonujący, a więc klasyczne oszustwo firm nieudolnie naśladujących kremy azjatyckie, do tego dość słaby. Dodając do tego cenę - ok 140zł mamy tu niezłe nieporozumionko. Jedyne do czego się nadaje to krem pod podkład, i to raczej na strategicznie rozświetlane miejsca, ewentualnie na całą Twarz w przypadku nieskazitelnej i suchej cery.

Nie wrzucam nawet swatchy, bo aktualny stan mojej cery w połączeniu z możliwościami produktu daje efekt nienadający się do publikacji....