OK, dziś bierzemy na tapetę kolejny krem BB - tym razem marka apteczna, VICHY.
Powiem szczerze, podchodzę do tego produktu z dużą dozą rezerwy. Why? Po pierwsze - marka apteczna - SRSLY?? Czy nie powinna to być raczej pielęgnacja, do tego akurat VICHY - marka o szerszym spektrum opinii niż zakres działania antybiotyków beta-laktamowych, przedmiot nienawiści i uwielbienia, kontrowersyjna bardziej niż wpisy Palikota na blogu.
Najpierw dane techniczne pojazdu: SPF 25, dwa kolory: jasna lub ciemna karnacja, poj.40ml. Producent obiecuje: rozświetla, wyrównuje koloryt, nawilża, wygładza zmarszczki, redukuje przebrawienia, ochrona UVA/UVB. Cud miód i orzeszki.
Dobra, na temat ochrony UV pisałam ostatnio, nie ma się co rozwodzić, jest to taka marchewka dla konia, ale nie neguję jej obecności całkowicie, w końcu coś na pewno chroni, a lepiej niech ten filtr będzie niż gdyby nie.
Rozświetlenie- ooo tak! Aż nadto rozświetlenia. Hmm, trudno ocenić. Po naniesieniu odrobinę nie robi w zasadzie nic, po drugiej warstwie widać delikatną poświatę, nie jest to nachalne, ale też nie jest to glow jak w przypadku bio-essence.
Jeśli chodzi o wyrównanie kolorytu - aa, nieładnie kłamać. Posiadam pełną gramaturę odcienia jasnego i kilka próbek produktu dla ciemnej karnacji. Kolor jasny co prawda się nie odznacza, ale krycie znikome, czuję się jakbym nałożyła lekko rozświetlającą bazę pod makijaż lub zwyczajny krem. Odcień ciemny na dłoni po intensywnym roztarciu co prawda się dopasował,ale na twarzy niestety niekoniecznie. Przy mojej nieopalonej twarzy wygląda jak ciut za ciemny podkład, ale oczywiście krycie żadne więc efekt trudno porównać do czegokolwiek znajomego. Kremy podkreślają bezlitośnie suche skórki i wszelkiego rodzaju niedoskonałości, istny kosmetyczny paradoks.
Jedyny plus jaki mogę wystawić temu produktowi to piękny zapach, jak w całej serii Idealia - coś jak egzotyczna zielona herbata, oraz efekt nawilżający - jest wyczuwalny bardziej niż w przypadku kremu bio-essence. Trwałość pozostawia wiele do życzenia - nie testowałam go jeszcze w trakcie upałów, ale nie obiecuję sobie wiele - w obecnej temperaturze średnioletnich 15 stopni wytrzymuje może 3-4 godziny, potem niemiłosiernie błyszczy i jeszcze bardziej podkreśla niedoskonałości. Podejrzewam że w wyższej temperaturze spłynie w postaci nieestetycznych plam..
Podsumowanie: krem BB Idealia - wait, wait, jaki krem BB. Jest to raczej krem tonujący, a więc klasyczne oszustwo firm nieudolnie naśladujących kremy azjatyckie, do tego dość słaby. Dodając do tego cenę - ok 140zł mamy tu niezłe nieporozumionko. Jedyne do czego się nadaje to krem pod podkład, i to raczej na strategicznie rozświetlane miejsca, ewentualnie na całą Twarz w przypadku nieskazitelnej i suchej cery.
Nie wrzucam nawet swatchy, bo aktualny stan mojej cery w połączeniu z możliwościami produktu daje efekt nienadający się do publikacji....
Powiem szczerze, podchodzę do tego produktu z dużą dozą rezerwy. Why? Po pierwsze - marka apteczna - SRSLY?? Czy nie powinna to być raczej pielęgnacja, do tego akurat VICHY - marka o szerszym spektrum opinii niż zakres działania antybiotyków beta-laktamowych, przedmiot nienawiści i uwielbienia, kontrowersyjna bardziej niż wpisy Palikota na blogu.
Najpierw dane techniczne pojazdu: SPF 25, dwa kolory: jasna lub ciemna karnacja, poj.40ml. Producent obiecuje: rozświetla, wyrównuje koloryt, nawilża, wygładza zmarszczki, redukuje przebrawienia, ochrona UVA/UVB. Cud miód i orzeszki.
Dobra, na temat ochrony UV pisałam ostatnio, nie ma się co rozwodzić, jest to taka marchewka dla konia, ale nie neguję jej obecności całkowicie, w końcu coś na pewno chroni, a lepiej niech ten filtr będzie niż gdyby nie.
Rozświetlenie- ooo tak! Aż nadto rozświetlenia. Hmm, trudno ocenić. Po naniesieniu odrobinę nie robi w zasadzie nic, po drugiej warstwie widać delikatną poświatę, nie jest to nachalne, ale też nie jest to glow jak w przypadku bio-essence.
Jeśli chodzi o wyrównanie kolorytu - aa, nieładnie kłamać. Posiadam pełną gramaturę odcienia jasnego i kilka próbek produktu dla ciemnej karnacji. Kolor jasny co prawda się nie odznacza, ale krycie znikome, czuję się jakbym nałożyła lekko rozświetlającą bazę pod makijaż lub zwyczajny krem. Odcień ciemny na dłoni po intensywnym roztarciu co prawda się dopasował,ale na twarzy niestety niekoniecznie. Przy mojej nieopalonej twarzy wygląda jak ciut za ciemny podkład, ale oczywiście krycie żadne więc efekt trudno porównać do czegokolwiek znajomego. Kremy podkreślają bezlitośnie suche skórki i wszelkiego rodzaju niedoskonałości, istny kosmetyczny paradoks.
Jedyny plus jaki mogę wystawić temu produktowi to piękny zapach, jak w całej serii Idealia - coś jak egzotyczna zielona herbata, oraz efekt nawilżający - jest wyczuwalny bardziej niż w przypadku kremu bio-essence. Trwałość pozostawia wiele do życzenia - nie testowałam go jeszcze w trakcie upałów, ale nie obiecuję sobie wiele - w obecnej temperaturze średnioletnich 15 stopni wytrzymuje może 3-4 godziny, potem niemiłosiernie błyszczy i jeszcze bardziej podkreśla niedoskonałości. Podejrzewam że w wyższej temperaturze spłynie w postaci nieestetycznych plam..
Podsumowanie: krem BB Idealia - wait, wait, jaki krem BB. Jest to raczej krem tonujący, a więc klasyczne oszustwo firm nieudolnie naśladujących kremy azjatyckie, do tego dość słaby. Dodając do tego cenę - ok 140zł mamy tu niezłe nieporozumionko. Jedyne do czego się nadaje to krem pod podkład, i to raczej na strategicznie rozświetlane miejsca, ewentualnie na całą Twarz w przypadku nieskazitelnej i suchej cery.
Nie wrzucam nawet swatchy, bo aktualny stan mojej cery w połączeniu z możliwościami produktu daje efekt nienadający się do publikacji....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz